AW: hey dotarlysmy cale i zdrowe dzis bladym switem (w BUenos jest 4 godziny wczesniej niz w PL - podobno nie zmienili czasu na letni, chociaz mieli,bo jakies dwie fabryki sie zbuntowaly, ze nie zdaza ;))
Krótko o podróży - linie Alitalia dbały o nas i nasz rozwój całą drogę - załoga cały czas próbowała nas uczyc wloskiego, dla rozwoju wlasnego i takie tam, a my malpy stawalysmy okoniem i niewiele wchlonelysmy... takie jestesmy niedobre!
Kuchnia wloska slynie z dobrych potraw i wyrafinowania - i to prawda, bo kto z Was jadl ziemniaki zrobione z kaszy?? :) ale na powaznie bylo ok, chociaz drobne problemy techniczne nas rozczarowaly. Odetchnijcie nie z samolotem, tylko z malymi telewizorkami - akurat nasze nie dzialaly ;)
Dzis w Buenos - podroz z lotniska z super starszym panem, AgaK dala rade z hiszpanskim (jestesmy z niej dumne) - nie zginiemy. Taxi z lotniska ok 30 min i za 105 peso (to podobno taniej niz Ania (nasza gospodyni) zaplacila, wiec pierwszy sukces (chyba facet zobaczyl 3 sieroty i szkoda mu sie nas zrobilo ;)
Chwila u Ani w domu i wyruszylysmy eksplorowac (tak tak trudne slowo), dzis obejrzalysmy Plaza de Mayo, tam zaraz palac Prezydentowej, na miejsce dotarlysmy najstarsza linia metra (linia A) wybudowana w latach 20. (gdzie naszej warszawskiej linieczce do niej). Na tej trasie nadal jezdza stare wagony metra, w srodku drewniane - warto (przejazd 1,10 ARS - tato szczegoly dla Ciebie ;).
Palac Prezydentowej - nawet udalo sie wejsc do srodka (specjalna promocja;) - uwaga dla fanów Pudelka - Prezydentowej pekla rura i wymiania (nie smierdzi strasznie, wiec podejrzewamy, ze wody ;)
Widzialysmy rowniez symbole babc, ktore protestowaly za czasów dyktatury przeciwko zabierania matkom nowonarodzonych dzieci (zdjecie zalaczymy) oraz weteranow wojennych protestujacych (tu sa zmienne zeznania w jakiej sprawie). Co ciekawe, Argentynczycy nadal uwazaja, ze Malwiny sa ich (czyli Falklandy) i umieszczaja to na swoich mapach - obserwacja procesu wyparcia - bezcenne.
Druga czesc wycieczki dzielnica La Boca - biedna, ale z jedna slawna ulica, na której kupa pomalowanych domow - z daleko fajnie to wyglada - z bliska...pomalowana blacha falista ;)
Ich przysmak tzn karmel (AgaK uzupelni pelna nazwe) - nie taki dobry. Miecho zjemy wieczorem, wiec doniose jak bylo. Piwo - Patagonia - polecam, inne takie se...Pija tu tez Stelle (ale to zadna atrakcja).
Generalnie warto zobaczyc ta dzielnice, bo zaraz obok wyspa, na której sa w zasadzie slumsy i widac podzial spoleczenstwa. angielski nie jest zbyt znany ;) takze robimy przyspieszony kurs hiszpańskiego i migowego ;)
z pod Palacu Prezydentowej do la Boca taxi ok 11 ARS (takze w kilka osob nawet sie oplaca).
Wieczorem czeka nas nauka tanca folklorystycznego (nazwe dopisze, bo nie pamietam, a Ania drzemie), a potem na kolacje z miechem!!!!!!!!!
:D
KK: kochane Lamusy (Heniek, Łobuz, Kusz, Monia i Buziak) żyję! wszystko, co napisałam przed startem to prawda :)) choc pisane pod presją ogromnego stresu :)) bardzo się bałam, ale dzięki naszej recepturze (mojej i Łobuza) czyli mocno wygazowana cola :)) było mi juz wszystko jedno i większośc czasu przespałam (Mamuś ty tez znasz moc coli, no nie? :)) Także lot znośny, choc to prawda - obsługa i żarcie podłe - nastepnym razem polecimy biznesem :))
W czasie startu nalezy odnotowac zasługi Agi W - wygladała jak ukrzyżowany Jezus:
podarowała nam (mnie i Agu K.) po jednej ręce i cierpliwie zniosła ból, jaki jej zadałyśmy sciskając jej paliczki ze strachu! Ale dziś juz się nad nami zneca, więc należy sądzic z całą pewnościa, że klimat jej służy aż nadto :)))
Uwaga: mam na nogach japonki!!! Ha! Ale wyglądam jak strach na wróble - jest tak wilgotno, że włosy mi się poskręcały bez pozwolenia :)) Poza tym nawet w Ameryce Łacińskiej wciąz jestem najniższa - jedynie japońscy turyści sięgają mi do sutek! (instynktownie czuję, że w Japonii czułabym się o wiele lepiej:)) a tak, muszę wciąż uważac, żeby mnie ktoś nie rozdeptał! mimo że społeczeństwo tutaj raczej nie jest wyrosnięte! Dziewczyny, cały dzień dzisiaj włóczymy się po mieście i żadnego "przyzwoitego' chłopa nie dostrzegłam. Tylko Aga W. widziała jakąś fajną klatę, ale to wszystko, bo na twarz juz nie spojrzała - zafascynowana depilacją piersi :))
Jesli chodzi o taksówkarza i Agę K - historia jest następująca - rzeczywiście Aga nawiązała bliższą relację w tutejszym narzeczu i rzeczywiście duma nas rozpiera (juz nie uczę się słówek, bo jak sami wiecie, jestem swietna w kalambury a Aga udowodniła, że się dogada) tylko, że taksówkarz nie okazał się wysokim przystojnym brunetem tylko małym, siwym staruszkiem, czego Aga na pewno żałuje :)) no i relacja, choc bliska, okazała się jedynie przelotna znajomością :))
Jedyne przydatne słówko, choc tez do "pokazania" :)) to "banio" (el banio?) - przydatne po degustacji Patagonii :)) angielski na razie zupełnie nieprzydatny :))!!!