AW: Hola: najpierw, zyjemy, bylysmy odciete od swiata w El Chalten o czym za chwile.
Podroz przez Chile spoko, polowalysmy aparatami na rozowe flamingi, lamy i owce. KK wzbudzala zainteresowanie na przejsciach granicznych niewidzacym wzrokiem i kapturem ;) i nawet juz ma narzeczonego (ona i on po slubie) pogranicznika argentynskiego. Proponowalysmy jej, zeby zostala i zalozyla tam sklep ze zrobionymi przez nia swetrami z welny - bo oprocz owiec nic tam nie ma (i paru flamingow i lam).
Chile - piekna pogoda nas przywitalo i ogromnymi przestrzeniami "sawanny" (w lapkach dla czepiakow).
Autobus super, dawali jesc :) co jak wiecie jest jedna z najwazniejszych spraw. W Rio Gallegos odwiedzilysmy Carrefoura i potem dalej malym busem do El Calafate - tam tylko noc.
AgaK: Droga z Ushuai do Calafate przez Chile i Argentyne:
Plasko, plasko, owce, plasko, kilka flamingow, owce, plasko, 2 lamy, jeszcze bardziej plasko az po horyzont, jeszcze wiecej owiec, plasko, 1 gaucho na koniu, owce na drodze,ciesnina Magellana, przerwa na prom, plasko, owce.....