AW: co wiecej mozna dodac oprocz tytulu...opalamy sie, opalamy sie, opalamy sie....
do buenos wracamy jutro (w czwartek 25.02), potem juz tylko pozegnalna kolacja i lot w piatek (chlip)...a moze jednak uciekniemy do Boliwii (tam podobno taniej).
AK: W Urugwaju prawie jak w raju (-; Plaza jest, slonce jest, hostel kolonialno-klimatyczny (w koncu nazywa sie Colonial). Calkiem juz sie pogubilam w przeliczaniu walut eurowo-dolarowo-argentynsko-urugwajskich, nie wiem wiec czy jest tu drogo czy tanio, ale przezyc sie da placac w jakiejkolwiek z powyzszych walut.
Mieszkamy na dosc rozrywkowej ulicy, gdzie dzis w nocy tuz po sasiedzku odbywalo sie jakies karaoke czy koncert lokalnej gwiazdy muzyki rozrywkowej. A ze hostel ma sciany jak z papieru, wysluchiwalysmy przez pol nocy urugwajskiej whitney houston.
Jesli chodzi o lokalna kuchnie, to kroluje pizza, spagetti oraz rosolek w naszym wlasnym wydaniu (czyli makaron z ryzem ugotowane na czyms co chyba lezalo kolo bulionu, odrobine posolic). mniam mniam - polecamy na sniadanie.
Calkiem powaznie myslimy, czy wracac, czy tez jednak udac sie do Boliwii albo Peru i tam przeczekac co najmniej do maja. Mnie ten pomysl wydaje sie calkiem kuszacy. Tyle tu slonca, ze az nadmiar...(-;